środa, 14 stycznia 2015

78-11- jak to się stało?!

Witajcie ponownie!
     Tak jak wspominałam w pierwszym poście rozpocznę od opisania utraty tych "11 kilogramów nieszczęścia".
     1. Oczywisty spalacz tłuszczu- szczęście, a przynajmniej koniec zgnębienia. Warto się przyjrzeć swojemu życiu. Przeanalizować obecną sytuację w jakiej się znajdujemy. Banał, czyli pozytywne nastawienie. Najlepiej przelać myśli w punktach na papier.

 Odpowiedzieć sobie na pytania: 
- co nas unieszczęśliwia?
- czy zadowala nas kierunek w jakim podążamy?
- Czy odpowiada nam nasz kierunek studiów, praca?
- czy życie planujemy tak, byśmy byli MY szczęśliwi?
-Czy robimy wszystko by zadowolić innych: rodziców, dziadków, partnera/kę, przyjaciół?
CO MOŻEMY ZROBIĆ, BY ZMIENIĆ TO WSZYSTKO NA LEPSZE?

SPISZ CO NAJMNIEJ 30 DOBRYCH RZECZY, KTÓRE CIĘ W ŻYCIU SPOTKAŁY
SPISZ CO NAJMNIEJ 20 RZECZY, ZA KTÓRE LUDZIE CIĘ LUBIĄ/KOCHAJĄ
SPISZ CO NAJMNIEJ 10 RZECZY, KTÓRE CI SIĘ W SOBIE PODOBAJĄ (CECHY CHARAKTERU, CZĘŚCI CIAŁA, KTÓRE LUBISZ).
SKUP SIĘ, WEŹ GŁĘBOKI ODDECH- DASZ RADĘ TO ZROBIĆ. 
Jeśli, z którymkolwiek ze spisów będziesz miał/a problem- spytaj najbliższych Twojemu sercu. Oni nie będą musieli się długo zastanawiać.
POMYŚL CZY NIE ZAJADASZ JAKIEGOŚ TYPU EMOCJI CZY ZDARZEŃ. SMUTKÓW, RADOŚCI. PRZYJRZYJ SIĘ TEMU, KIEDY SIĘGASZ PO NIEZDROWE JEDZENIE.

     2. Zmiana odżywiania. Kiedy już ogarniemy siebie i postawimy sobie diagnozę typu: o kurcze, rzeczywiście więcej jem w trakcie sesji, kłótni, problemów finansowych itp., będzie nam o wiele łatwiej wprowadzić małą rewolucję, kiedy się przeanalizujemy. Za każdym razem kiedy sięgniemy po batonika, czekoladę czy hamburgera zastanowimy się czy może nie lepiej zrobić sobie zielonej herbaty z mango i łyżeczką cukru, czy naprawdę muszę zjeść cała tabliczkę czekolady, a nie wystarczy mi pasek? Nie wprowadzajmy radykalnych zmian: od jutra nie jem słodyczy. Nie odmawiajmy sobie niczego, na co mamy ochotę, tylko ograniczmy ilość spożycia tego produktu. Bo przecież kostka czekolady czy malutka paczka chipsów zaspokoi nasz apetyt na smak, TAKIE JEDZENIE NIE SŁUŻY DO ZASPAKAJANIA GŁODU! 
     Moje szczęście kolejny raz w Ukochanym tkwi. Ja- mięsożerca, słodyczożerca, laysożerca (zielona cebulka moja słabość!). On: Chłopak, który wakacje i weekendy spędzał na wsi- wszystko zdrowe, mnóstwo warzyw i owoców sezonowych. Tak jak do warzyw się szybko przekonałam, kiedy zaczął mi serwować sałatkę, od której byłam uzależniona w lato czyli: pomidor malinowy, ogórek gruntowy, zielona cebulka, rzodkiew, łyżka jogurtu naturalnego, sól i pieprz; tak do owoców jak nie umiałam, tak dalej nie umiem się przekonać. Czasem nagle dostanę napadu owocowego i MUSZĘ  zjeść banana, 2 jabłka, 3 mandarynki i nektarynkę i najlepiej zapić sokiem multiwitamina, bądź tymbarkiem o smaku mango (kolejne uzależnienie). Ale powiedzmy sobie szczerze... zdarza się to raz lub dwa w miesiącu. 
     Jedzmy częściej, a mniej. Postarajmy się do każdego posiłku dodać jakieś warzywo (poważnie, z ręką na sercu- z odrobiną soli większość z nich zmienia smak, na niesamowity! Bądź przynajmniej znośny, jesli jesteście antywarzywni ;) ) 
     Nie wiem jak Wy, ale mnie głód notorycznie dopadał, w momencie przykrywania się kołdrą. Uzgodnijmy sobie jedną, podstawową rzecz: kotlet i tosty z nutellą najlepiej smakują o północy!
Dlatego jeśli chce Wam się wstać, bo Wasze żołądki wołają i pomstę do nieba i macie halucynacje, ruszcie tyłeczki i zjedzcie, jeśli nie macie nic innego, te pół kotleta- tylko żeby oszukać głód i móc spokojnie zasnąć, bez dźwięków bagiennych wydobywających się spod kołdry. Ale jeśli jest to tylko "głód w ustach" smak na coś, opatulcie się ciaśniej kołdrą, wtulcie w ukochaną/ego i zaśnijcie dumni ze swojego wielkiego kroku w stronę rewolucji! Jedzcie to, co Wam smakuje. Niech to się stanie chwila relaksu, przyjemność. Nie jedzcie co popadnie, żeby przeżyć. Skupcie się.

     NICZEGO SOBIE NIE ODMAWIAJCIE! 
OGRANICZCIE ILOŚĆ SPOŻYWANIA NIEZDROWYCH PRODUKTÓW DO MINIMUM, SZUKAJCIE ZDROWYCH ZAMIENNIKÓW.
nie odczujecie wtedy tego paskudnego uczucia słabej-silnej woli. 


3. Więcej ruchu! Oczywiste? Oczywiście! Nie chodzi tu wcale o masowe zapisywanie się na siłownię, aerobik i basen 3 razy w tygodniu. Próbujcie różnych rzeczy, szukajcie tego, co sprawi Wam jak największą przyjemność. W pierwszym tygodniu godzinka czy pół na basenie z przyjaciółmi, rodziną, sami, jak wolicie. W drugim, rower, w 3. aerobik, ja polecam zumbę osobiście. Opcji jest mnóstwo, wprowadzajcie malutkimi kroczkami ruch w życie codzienne! Jeśli możecie wybierzcie bardziej odległy przystanek komunikacji miejskiej, do sklepu idźcie pieszo, róbcie częstsze, bądź dłuższe i żwawsze spacery z psem, ganianie się po parczku i rzucanie patykiem to wbrew pozorom bardzo radosna i odstresowująca sprawa! :) Dodatkowo nieświadomie spalacie zbędny tłuszczyk :) Macie windę w domu, pracy, a nie musicie się dostać na 15 piętro? Przejdźcie po schodach. Do 4 piętra bez ciężkich tobołów naprawdę jest taki marsz na palcach wykonalny. Dodatkowo możecie skupić się troszkę bardziej i napinać mięśnie brzucha, łydek, pośladków. Poprawę formy zobaczycie już po tygodniu, gdy oddech się ustabilizuje, i odkryjecie, że poziom tlenu nie zmniejsza się ze wzrostem kondygnacji :)

4. Zadbajcie o siebie także w innych aspektach. Będziecie mieli poczucie, że zmieniacie całe swoje ciało, całe swoje życie. Jeśli nie macie czasu ani pieniędzy na wymyśle balsamy z papryczką chilli i spalaniem tluszczu w 3D, zainwestujcie- niezależnie od płci i wieku ;)- w olejek w sprayu. Ja kupiłam mgiełkę- olejek z AVON, w cenie regularnej 9,90zł. Dzieki takim cudom w ekspresowym tempie rano i wieczorem skóra na całym ciele jest nawilżona i odżywiona, zawsze w torebce/torbie miej małą tubkę pachnącego kremu do rąk, który zachęcałby Cię do pielęgnacji dłoni w przerwach w pracy, czytaniu prasy, czy po umyciu rąk. Na noc ZAWSZE bezwzględnie zmywamy makijaż, lekkim specyfikiem, nie podrażniającym skóry np płyn micelarny eveline za 7/8zł i zawsze na noc nakładamy na twarz jakiś lekki krem nawilżający- w moim przypadku zwykła nivea soft. 
     Idź do fryzjera. Niech Ci doradzi, jaka fryzura będzie Ci pasować i kolor włosów. Jeśli to już masz "z głowy" poszperaj w internecie i znajdź odpowiedni kształt brwi dla Ciebie i kolor 2 tony ciemniejszy od koloru włosów. Nie rysuj sobie misternych, złowrogich brwi. W tym NIKOMU nie jest dobrze. Staraj się być jak najbardziej naturalna- zaoszczędzisz czas, pieniądze, a także swoją cerę i reputację. Nie chcesz być przecież "tapeciarą". Postaw na lekki, nieprzetłuszczający krem, korektor niedoskonałości, jeśli masz wypryski, bądź krem BB, róż, by "odświeżyć" i ożywić twarz i tusz do rzęs. Warto w torebce nosić kompaktowy puder transparentny- na wypadek gdyby cera akurat chciała nam spłatać figla przed ważnym spotkaniem czy randką. Kosmetyki te nie nadwyrężą kondycji Twojej skóry, co zaowocuje dłuższym młodzieńczym wyglądem i opinią zadbanej kobiety z klasą, znającej swoją wartość oraz zwiększonym powodzeniem- na dłuższą metę faceci wola naturalne "świeże dziewczyny/kobiety"- co przyznam szczerze odkryłam niestety dopiero w 3. klasie LO.
5. Wysypiajcie się w nocy jak najbardziej! Nie po południu!! Drzemka 20 minutowa jest ok przed kolejnym starciem z dniem. Jednak starajcie się przyzwyczaić organizm do tego, że ŚPI SIE W NOCY! Ograniczcie kawę. Postawcie albo na yerba mate- co smakuje wg mnie jak rozmokłe siano, ale ma niewiarygodne właściwości zdrowotne; bądź zieloną herbatę, której smaków macie setki w każdym markecie, a do tego poprawia metabolizm.

     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz